Rozdział XIII

Ten rozdział jest naprawdę okropny i krótki, przepraszam za to. No i chciałabym oznajmić, że jeśli ktoś czyta moje mini story, to jakiś czas temu pojawiła się jego trzecia część, którą możecie przeczytać tutaj. Jest o wiele lepsze, niż to, przysięgam.
______________________________


To nie jest takie proste, jak Harry się spodziewał, że będzie. To znaczy wiedział, że to nie będzie łatwe, ale myślał, że może ućpanie Zayna nie będzie zbyt skomplikowanym zabiegiem. Cóż, mylił się. Louis i Zayn mają jakąś swoją rocznicę, o której oczywiście szatyn kompletnie zapomniał, więc nie ma takiej możliwości, żeby się wywinął. Widocznie Zayn postanowił raz w życiu zachować się jak porządny narzeczony, za którego oczywiście się uważał. 
Więc Harry jest zły. Bardzo zły. Oczywiście nie na Louisa, bo hej, gniewanie się na Louisa jest praktycznie niewykonalne. Jest zły na siebie i na Zayna. Cóż, tak. Gniewanie się na Zayna jest bardzo proste.
Louis dzwonił do niego, kiedy wyszedł do spożywczaka po chleb. Przepraszał go przez kilka minut, chociaż nie miał za co, bo przecież to nie tak, że obiecywał, że spędzą wieczór razem, aż w końcu musiał biec z powrotem do domu, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
I nieobecność szatyna nie jest najgorsza. Cóż, tak, nie widzieli się cały dzień i Harry wyczuwa tę żałosną tęsknotę gdzieś w podbrzuszu, ale zobaczą się jutro, a jak nie, to pojutrze i to nie jest wcale takie złe. Najgorszy jest dźwięk, który słyszy późno w nocy, kiedy przewraca się z boku na bok i wierci, cały czas nie mogąc zasnąć. Pamięta ten dźwięk doskonale, słyszał go, kiedy dopiero wprowadził się do tego mieszkania, co wydaje się być lata temu. Dźwięk uderzanej o ścianę ramy łóżka. Robi mu się niedobrze na samą myśl, że Louis, właśnie w tej chwili, uprawia seks z Zaynem. To takie cholernie nie na miejscu. Nieodpowiednie. Obrzydliwe. Miejsce Louisa jest przy nim.
Harry zdecydowanie nie zaśnie tej nocy. I jeśli trochę popłacze sobie, zwijając się w kłębek, to nic się nie stanie. Naprawdę.

~*~
- Hej! – Mahogany krzyczy do niego wesoło przez całą kawiarnię. – I jak?!
Harry zdecydował. Tego samego ranka zwolnił się z pracy kładąc na biurko swojego szefa wypowiedzenie, napisane oczywiście przez Nicka. Jest tydzień po rocznicy czy czymkolwiek Zayna i Louisa, a Harry prawie zapomniał o całej tej sytuacji związanej z seksem. Prawie.
- Dzisiaj rano zwolniłem się z pracy, mogę zaczynać.
Dziewczyna tym razem ma na głowie fantazyjną opaskę z różnymi wstążkami w białe gwiazdy na niebieskim tle i biało – czerwone paski. Opaska jest plastikowa i prawdopodobnie po naciśnięciu jakiegoś ukrytego przycisku wygrywa hymn Ameryki, czy coś w tym stylu.
- Yaay! – Mahogany wyrzuca ręce w górę wydając z siebie piskliwy dźwięk. Sięga dłonią do głowy i rzeczywiście po chwili w pomieszczeniu słychać słaby jakościowo hymn USA. Kilka osób patrzy na dziewczynę tak, jakby była zbzikowana, a Harry się śmieje.
- Wyłącz to już, wystraszysz klientów.
Dziewczyna robi smutną minkę i wyłącza muzykę.
- Zaczynasz od jutra. Przyjdź o piątej, przeszkolę cię.
Harry żałuje, że zrezygnował z pracy w wypożyczalni.

Praca nie jest taka zła. Okay, Harry jest kompletnie niewyspany, bo położył się do łóżka o dwudziestej, żeby się wyspać. W efekcie nie zasnął aż do drugiej, śpiąc tylko trzy godziny. Praktycznie umiera. Praca jest ciężka, ale dużo bardziej interesująca i satysfakcjonująca, niż praca w wypożyczalni. Harry i Mahogany muszą codziennie rano przetrzeć podłogę, zdjąć krzesła ze stolików i ułożyć ciasto na paterach, upewniać się, że w lodówce jest wystarczająco dużo mleka, a nowa dostawa smakowych herbat jest odpowiednio rozłożona w szafkach. Otwierają o siódmej i zazwyczaj o tej porze jest spory ruch, ponieważ ludzie kupują dużo kawy i pysznych rogalików w drodze do pracy. Potem jest już nieco spokojniej, a około trzynastej duży ruch zaczyna się na nowo. Najczęściej to Harry przyjmuje zamówienia, bo Mahogany zdecydowała, że jego urocza buźka przyciągnie wiele klientów. To prawdopodobnie prawda, bo flirtuje z nim wiele kobiet, podobnie, jak to było w wypożyczalni. I szesnastoletnich rozchichotanych nastolatek z zabawnymi nakładkami na swoje iPhone’y i koszulkami z emoji, i trzydziestoletnich kobiet sukcesu, w garsonkach i torbach z Celine. To lekko przerażające. W każdym razie w kawiarni można zaobserwować więcej różnych charakterów, niż w wypożyczalni. Jest sporo absolutnie uroczych, obrzydliwych par, przytulających się, skradających pocałunki i oczywiście pytających drugiej połówki o zdanie. Najbardziej irytująco jest, kiedy się kłócą o to, kto ma zapłacić, ale Harry to wytrzymuje, oczywiście, że tak.
Więc nowa praca jest dobra, naprawdę dobra. Mahogany jest naprawdę sympatyczna i chłopak uwielbia z nią przebywać. Oprócz tego w kawiarni pracuje jeszcze jeden chłopak, Dylan. Nie jest nieśmiały, ale też nie mówi zbyt wiele. Kiedy się odezwie, to jest to zazwyczaj coś dosyć sarkastycznego i Harry naprawdę go lubi. Więc tak. Naprawdę lubi pracę w kawiarni.

Kiedy wraca do domu tego dnia, postanawia zadzwonić do Nialla, bo mimo wszystko ta sprawa cały czas zaprząta jego głowę. Nie oczekuje, że chłopak odbierze i cóż, nie odbiera. Harry nie może udawać, że nie jest zawiedziony. Tak bardzo jak kocha Louisa, to, że Niall wiedział o tym, że Zayn bije szatyna było dziwne. Bardzo. Harry jest praktycznie pewien, że Malik nie trąbi o tym na prawo i lewo. Prawdopodobnie wiedzą o tym dwie, trzy osoby. Harry nie wie jak to możliwe, że Niall się dowiedział.
Jego myśli oczyszczają się, kiedy przychodzi do niego Louis. Zayn znowu wyjechał na Bóg wie jak długo i Bóg wie gdzie. Szatyn przychodzi do niego skulony, jego oczy błyszczą i wygląda z jednej strony na przygnębionego, a z drugiej na szczęśliwego.
Harry, kiedy tylko dostrzega go w drzwiach, wypuszcza z siebie długi wydech i dopada chłopaka w kilku susach, mocno przyciskając go do swojej piersi, wtulając nos w jego miękkie, przesiąknięte zapachem dymu papierosowego włosy.
- Tęskniłem – mówi Harry. Myśli, że może Louis zaśmieje się, mówiąc, że nie widzieli się tylko tydzień i przecież rozmawiali przez telefon, pisali do siebie późno w nocy, ale on tylko uśmiecha się miękko, co brunet czuje przy swojej szyi i mówi stęsknione tak, ja też, obejmując go lekko w pasie. Harry odsuwa się od niego powoli, marszcząc brwi na tę delikatność.
- Co się dzieje? – pyta cicho, bojąc się, że podniesiony głos może przestraszyć Louisa. Chłopak wygląda teraz, jakby wykonany był z porcelany, kruchej, delikatnej i bladej.
- Przepraszam – praktycznie szepcze, a jego broda drga niekontrolowanie, podczas gdy oczy napełniają się łzami. – Przepraszam, nie mogłem mu się przeciwstawić, przepraszam, przepraszam – szepcze gorączkowo i wyciąga rękę tak, jakby chciał się znowu przytulić do Harry’ego, ale czuł, że ten go odrzuci, odepchnie. Dłoń zawisa w powietrzu, wyciągnięte palce zaciskają się w luźną pięść i ręka z powrotem zajmuje miejsce przy boku chłopaka. Harry jest złamany, naprawdę złamany. Widział Louisa w gorszym stanie, dużo gorszym, ale to pierwszy raz, kiedy chłopak jest tak kruchy przez niego. Ma ochotę płakać razem z nim, ale zamiast tego całuje go. Obejmuje dłońmi jego głowę, odsuwając z twarzy kosmyki karmelowych włosów i całuje go, całuje go rozpaczliwie. Odrywa się składając jeszcze kilka drobnych pocałunków na ustach szatyna i uśmiecha się lekko. Louis przestał płakać, prawdopodobnie przez szok. Łzy nadal przyklejone są do jego rzęs i policzków, a oczy rozchylone są w niezrozumieniu.
- Tak bardzo cię kocham – Harry śmieje się cicho, przyciskając twarz chłopaka do swojej twarzy. Dłonie szatyna wędrują do rąk zielonookiego, które nadal obejmują jego głowę, i Louis pociera je delikatnie kciukami, wsuwając swoje palce w te należące do chłopaka.
- Nie jesteś zły?
- Nie potrafiłbym być zły na ciebie.
Więc całują się ponownie. Tym razem to szatyn inicjuje pocałunek, uśmiechając się jak idiota. Obejmuje chłopaka swoimi ramionami, a dłonie Harry’ego wędrują do jego ud, oplatając jego nogi wokół swojej talii. Pocałunek przeradza się w coś bardziej gorącego, z dużą ilością śliny i języka, i gorących oddechów, i dłoni spragnionych dotyku.
Harry przesuwa swoimi dłońmi w dół i w górę, po udach Louisa i nic nie może poradzić na to, że jest już półtwardy w swoich spodniach. Szatyn jest po prostu taki piękny, pod tym całym zapachem papierosów i jeszcze jakiegoś obcego zapachu, o którym Harry woli nie myśleć, można wyczuć truskawkowy płyn do kąpieli i szampon do włosów o zapachu żelek i brunet uśmiecha się, bo te zapachy są tak znajome, tak miłe i przyjemne, że chłopak czuje się, jakby znowu był w domu.
Chłopak nie odrywając się od szatyna przechodzi na oślep kilka kroków i kładzie ich na łóżko, górując nad Louisem. Niebieskooki kładzie stopy płasko na kanapie, mocno rozszerzając uda. Harry jęczy cicho i opuszcza swoje ciało niżej, ocierając ich krocza o siebie. Może wyczuć poprzez materiały ich ciemnych dżinsów, że Louis też jest twardy. Oddech przyspiesza mu gwałtownie, a umysł jest pusty. Nie myśli o tym, że to niewłaściwe, że jest w pozornie szczęśliwym związku, a na palcu drugiego chłopaka widnieje obrączka, za którą niejedna osoba mogłaby odciąć mu dłoń. Całowali się już wcześniej, po prostu nigdy tak, by się podniecić. To normalny pocałunek pomiędzy dwójką bliskich przyjaciół. Tak. Zdecydowanie.
Brunet schodzi z pocałunkami niżej, na szyję chłopaka. Robi niewielką, bladoróżową malinkę na jego szyi, nie przejmując się tym, bo przecież i tak zniknie do powrotu Zayna.
- Harry – słyszy cichy jęk nad swoją głową. Podnosi się, patrząc zmartwionym wzrokiem na Louisa.
- Wszystko w porządku? Chcesz przestać? – pyta dysząc ciężko. To wymaga naprawdę dużej siły woli, żeby nie rozebrać go tu i teraz.
- Nie – mówi cicho, a jego usta są lekko rozchylone i czerwone od pocałunków. Policzki są nieco zaróżowione, ale na rzęsach nie widać już łez. – Chcę zapomnieć, proszę, pomóż mi zapomnieć.  
Harry całuje go mocno, ich nosy zderzają się, ale żadnemu z nich nie wydaje się to przeszkadzać. Zielonooki przesuwa się w dół, po drodze składając drobne pocałunki. Szyja, obojczyki, okryta czarną bawełną klatka piersiowa i brzuch. W końcu dociera do sporego wybrzuszenia w spodniach chłopaka. Oblizuje wargi i drżącymi palcami rozpina guzik, a następnie rozporek. Louis wierci się odrobinę pod jego dotykiem i unosi tyłek, a on zsuwa jego spodnie w dół, do łydek. Zaczyna odczuwać stres, a jego oddech przyspiesza jeszcze bardziej. Składa delikatny pocałunek na wewnętrznej stronie uda chłopaka, a potem jeszcze tuż pod linią bokserek. Przygryza wargę tak mocno, że staje się biała i wstrzymuje oddech, jednym ruchem ściągając w dół czarną bieliznę. Gruby, czerwony kutas unosi się gwałtownie i opiera się na brzuchu. Brunet unosi wzrok i łapie kontakt wzrokowy z Louisem. Jego klatka piersiowa unosi się i opada, a włosy są roztrzepane.
Harry łapie dłońmi biodra chłopaka i pochyla się nad jego penisem. Przejeżdża językiem po jego boku, a z ust Louisa ucieka cichy jęk. Chłopak zasysa główkę, bawiąc się nią językiem. Szatyn jęczy cicho, kiedy Harry bierze więcej kutasa w usta, dochodząc do połowy. Wtedy zatrzymuje się i ssie z zapadniętymi policzkami. Ponownie unosi wzrok. Louis nadal na niego patrzy, jęcząc i oddychając głośno. Zielonooki przerywa kontakt wzrokowy i przymyka powieki, pochylając się niżej. Kiedy jego nos zderza się z podbrzuszem szatyna, zatrzymuje się na moment i w końcu zaczyna poprawnie obciągać chłopakowi, co chwilę wysuwając go i wsuwając do ust. Louis zaczyna głośno jęczeć, jego biodra wypychają się do góry, ale Harry przyszpila je mocno do kanapy. Mruczy cicho wokół jego długości i w końcu jedną dłonią obejmuje jego kutasa u podstawy, poruszając nią zatrważająco wolno, w porównaniu do ruchów jego głowy. W końcu Louis dochodzi z długim, głośnym jękiem, spuszczając się w ustach Harry’ego. Chłopak połyka wszystko i zakłada z powrotem bokserki szatynowi, chowając do nich jego miękkiego kutasa. Podnosi się na rękach i całuje szatyna mocno, wsuwając między jego rozchylone wargi język. Całują się przez chwilę, aż w końcu Louis odsuwa się.
- A ty? Nie chcesz dojść? – pyta, patrząc na niego. Znowu wygląda na kruchego.
- Mną się nie przejmuj, kochanie – Harry odpowiada z lekkim uśmiechem. Cóż, kłamie, bo widok dochodzącego chłopaka był najgorętszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział. Louis kiwa głową i oblizuje usta, patrząc gdzieś na tors zielonookiego.
- Możemy… możemy pójść do łóżka? Poleżeć?
- Tak, tak. Pewnie słońce – brunet wstaje z łóżka i unosi niebieskookiego jak pannę młodą. Idzie do sypialni, gdzie kładzie chłopaka na łóżko. Zdejmuje jego spodnie, a potem te należące do niego i kładzie się koło Louisa, przykrywając ich obu kołdrą.

- To było najlepsze obciąganie kiedykolwiek – szatyn szepcze przed zaśnięciem. Harry nie wymyka się do łazienki i nie obciąga sobie gorączkowo, wciskając do ust pięść, by zagłuszyć jęki. Zdecydowanie nie. 

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    @girl_lovesdraco

    OdpowiedzUsuń
  2. jeśli to jest okropne, to ja chcę tak okropnie pisać!
    jak dla mnie to świetne jak zawsze, poza tym, to dwie sceny, więc nie wymagaj od siebie nie wiadomo czego, co do długości, cóż, mnie nie przeszkadza
    w całym rozdziale nie mogę dopatrzeć się niczego, do czego można się przyczepić :)
    jest uroooczo ;D
    @polishcurls

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział
    opłacało się poczekać troszke dłużej
    naprawdę było warto
    życzę dużo weny ;)
    @shipp_houis

    OdpowiedzUsuń