Rozdział XV

Wiem, że oczekiwałyście tego rozdziału znacznie wcześniej, ze względu na to, że napisałam, że napisałam już 600 słów więcej, ale ostatnie dwa tygodnie były bardzo ciężkie dla mnie. Miałam wypadek i naprawdę nie mogłam nic poradzić na to, że nie byłam w stanie pisać niczego na laptopie, przepraszam. 
_____________________________________
Wstrzymuje oddech i otwiera pierwsze pudło, kładąc koło siebie tekturową przykrywkę. Cóż. Jest w nim tylko jedna rzecz. Biały MacBook Pro wyglądający na nowiuśkiego. Harry wzrusza tylko ramionami i otwiera drugi karton, w którym znajduje się kilka prostych, cienkich, czarnych albumów, ale Harry nie otwiera ich. W trzecim natomiast jest kilka prostych, szarych teczek.
Brunet nie wie co o tym myśleć. Wszystko to wydaje się być takie dziwne. Co, jeśli na płytach nic nie ma, albumy są niewypełnione, a teczki puste? Co jeśli to wszystko to tylko jedna wielka farsa, jakaś gra Nialla, którego przecież nie zna zbyt dobrze? Co jeśli to wszystko jest tylko po to, by oddalić go od Louisa? W głębi duszy w to wierzy, ale jest coś takiego w słowach Horana, co nie pozwala mu przestać o nich myśleć i jakby podświadomie wie, że w tym, co on mówi jest chociażby ziarno prawdy.
Harry postanawia najpierw zacząć od przeglądania albumów. Drżącymi palcami wyciąga jeden z pudełka i otwiera je. Pierwsze zdjęcie to Louis siedzący w tym skórzanym fotelu, w którym on lubił siedzieć tak bardzo. Biuro Nicka. Cóż. I może to by nie było takie dziwne. Louis jest klientem Nicka. Nick zajmuje się sprawą jego ciotki, jego spadku. Tak. Ale to nie jest fotel dla klientów. To fotel Grimshawa. Na nim siedzieć mógł tylko on sam i Harry. Nick nie pozwolił na nim usiąść nawet Liamowi, kiedy byli jeszcze razem. Więc okay. To tylko Louis. Jego Louis. To da się wyjaśnić, naprawdę. Ale kolejne zdjęcie już takie nie jest. Szatyn, Nick i Liam. Ulica. Louis daje Liamowi jakieś pieniądze. Na kolejnym zdjęciu podobna sytuacja, ale to Nick daje niebieskookiemu jakieś zdjęcia, jednak z odległości, z której robiona jest fotografia, widać tylko rozmazane kolory. Kolejne zdjęcia robią się tylko bardziej podejrzane. Louis i Nick stojący zbyt blisko siebie, Nick krzyczący na Nialla, Louis i Liam kłócący się, Zayn i Nick rozmawiający, Louis i Niall na jakiejś imprezie, Nick opieprzający Nancy i dziewczyna kuląca się lekko… Wszystkie zdjęcia wzbudzają w Harrym złość i zdezorientowanie i sprawiają, że do jego oczu zaczynają napływać łzy, które po chwili spływają cicho po jego policzkach. Szybko wyciera je wierzchem dłoni. Już naprawdę nie wie w co wierzyć. Ale to nie czas na łzy i nie czas na pociąganie nosem.
Ostatni album to jego zdjęcia. On w pracy w wypożyczalni i on w pracy w kawiarni. On pod jego apartamentowcem, on na ulicy, on w spożywczaku, on i Nick na spacerze w parku. Jest nawet zdjęcie jego siedzącego na kanapie we własnym mieszkaniu i jest całkiem pewny, że to zdjęcie robił Grimshaw, co jest chore i popieprzone, naprawdę. Wszystko to daje mu jasno do zrozumienia, że był śledzony. Nie wie przez kogo, może przez kogoś, kto pracuje dla Nicka? A może dla Zayna albo Louisa? Ostatnia myśl sprawia, że chce mu się wymiotować. Nadal nie może, nie chce uwierzyć, że to Louis jest tym złym w tej historii. Tym manipulującym, sprawującym nad wszystkim pieczę. Nie jest w stanie uwierzyć, że jego smutny, uroczy, rozbity Louis mógłby chcieć sprawić mu przykrość. Mu albo komukolwiek.
Harry próbuje unormować oddech, co udaje mu się po kilku minutach. Wkłada albumy z powrotem do pudła, układając je schludnie i przykrywając karton. Odstawia go na bok i sięga po ten pierwszy, z Mac Bookiem w środku. Wyciąga laptop i otwiera go. Na klawiaturze leży karteczka z rządkiem cyfr i dużych i małych liter, prawdopodobnie hasłem. I cóż, to rzeczywiście jest hasło. Na tapecie znajduje się uśmiechnięta Nancy leżąca na kanapie, obok której on aktualnie siedzi, i dwa foldery. Harry w sumie nadal nie potrafi zrozumieć dlaczego dziewczyna próbowała nieudolnie go podrywać na początku ich znajomości. Ale to pewnie była gra, jak ostatnio prawdopodobnie wszystko w jego życiu.
Foldery na pulpicie nazywają się filmiki i nagrania. Bicie serca chłopaka ponownie przyspiesza. Przygryza wargę otwierając drugi folder i otwiera pierwszy z brzegu plik. Nagranie rozpoczyna się. Na początku słychać szum, a dopiero potem głosy.
- Dlaczego mu tak na nim zależy? – głos Liama.
- Nie mam pojęcia, ale trzeba mu przyznać, że wszystko świetnie zaplanował – Nick. – Harry nigdy się nie ogarnie. Sam go okłamuje.
- Ale czemu Louis płaci nam tyle kasy za pomaganie mu? Przecież są łatwiejsze drogi. Mógłby, nie wiem, zapłacić ci za namówienie Harry’ego do pójścia do pracy i wtedy wpadłby na niego w niej.
- Może uważa, że tak jest lepiej, łatwiej, szybciej. Nie mam pojęcia – Harry niemal może zobaczyć, jak Nick wzrusza ramionami.
- To trwa już chyba dwa lata. Gdyby wpadli na siebie na ulicy byłoby łatwiej – mruczy Payne.
- Tak, to prawda, ale i tak jest genialny. Chociaż wiele ryzykuje. Ryzykuje miliardy.
- Harry jest zbyt grzeczny, nie wydałby jego pieniędzy. Nawet gdyby wydał, to przelałbyś je z powrotem na konto Louisa i wcisnęlibyśmy twojemu chłoptasiowi jakiś kit.
- Straciłby do mnie zaufanie.
-O to chyba w tym wszystkim chodzi, nie? Żeby przestał ci ufać, żeby myślał, że to twoje granie na dwa fronty to prawdziwy ty – Liam kończy wypowiedź, a nagranie się kończy.
Usta Harry’ego są lekko rozchylone, na całym jego ciele znajduje się gęsia skórka, a myśli szaleją. To wszystko jest popieprzone, naprawdę. Te zdjęcia można by jeszcze jakoś wytłumaczyć, na pewno istniałoby logiczne wyjaśnienie, ale to? Tego nie da się wytłumaczyć. Chyba, że jest to jakiś chory, popierdolony żart. Jeśli tak, to i tak nienawidzi Nicka, Liama i cóż, wtedy Nialla. I prawdopodobnie w takim wypadku powinien znienawidzić Louisa, ale oczywiście nie potrafi.
Głowa go boli, ale mimo to włącza kolejne nagranie. Tym razem nie rozpoczyna się szumem.
- Masz. Tutaj jest twoja pierwsza zapłata – mówi Louis, a jego głos jest zimny, zupełnie nie taki, jak kiedy rozmawia z Harrym. Następuje chwila przerwy, aż w końcu druga osoba się odzywa. To Liam.
- Ale dlaczego aż tyle? Za co to?
- Za dobrze wykonane zadanie – odpowiada szatyn spokojnie.
- Kiedy ja tylko udawałem chłopaka Nicka przed Harrym!
- No właśnie.
Harry nawet nie zauważa, że po jego policzkach obficie spływają łzy. Kiedy powoli skapują one na jego rękę szybko ściera je wierzchem dłoni, łapczywie wciągając do płuc powietrze. Louis go okłamuje. To jest pewne. Kłamcakłamcakłamca. Kurwa. Dopiero teraz to do niego dochodzi. Nadal nie ma zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, nadal jest zdezorientowany jak cholera, ale przynajmniej rozumie, że nie może ufać nikomu. Najchętniej wyprowadziłby się z apartamentowca w którym mieszka i wyjechał, ale nie może. Z jego pensji nie pokryłby nawet wszystkich opłat związanych z jego maleńką klitką, nie wspominając o jedzeniu lub podstawowych przedmiotach codziennego użytku jak mydło. Mój Boże, on jest tak uzależniony od Nicka, że to aż boli. Ale wciąż ma swój spadek. Tak. Chyba. Tylko, że miał go oddać Louisowi. Tylko, że teraz nie jest pewny czy chce to robić. I czy nadal go ma. Nie jest pewny czy chce robić cokolwiek. To w końcu chyba jest sprawką Louisa. Te wszystkie kłamstwa i wykręty, fałszywość i dwulicowość, stała gra, odgrywanie ról siebie samych, perfekcyjnie zaplanowane plany, spotkania i każdy raz, kiedy wydawało mu się, że widzi kłamstwo w oczach Nicka. I być może Zayn wcale nie bije Louisa. I najprawdopodobniej Nick nigdy nie był z Liamem. Jak głosi nagranie. Och, cholera. Jego głowa pęka od natłoku informacji, więc powoli uspokaja się i zamyka folder z nagraniami, których jest dużo więcej i otwiera drugi folder. Co jest raczej okropnym pomysłem.
Filmiki w sumie różnią się od nagrań tylko tym, że jest obraz, co w rzeczywistości jest fatalne, bo patrzenie na zezłoszczone lub zszokowane twarze Nicka, Liama czy Louisa jest jeszcze gorsze. Patrzenie na zimną minę szatyna i jego szare w tamtym momencie, jakby smutne oczy jest zdecydowanie najgorsze.
Coś przestawia się w głowie Harry’ego. Chłopak podnosi się z jakąś wewnętrzną gwałtownością w sobie i przekłada zawartość innych pudeł do tego z laptopem. Zamawia taksówkę drżącymi palcami wybierając numer, a jego stopa wybija rytm na drewnianej, jasnej podłodze. Dreszcze przechodzą przez całe jego ciało, wędrując od palców u stopy, aż do końca loka, sterczącego dumnie na czubku jego głowy. Zgarnia z podłogi pudło i wychodzi z domu, zamykając go za sobą na klucz, z którym nie ma pojęcia co zrobić, ale nie zastanawia się nad tym zbyt długo. To problem Nialla albo tego farbowanego bladego chłopaka, a nie jego. Zbiega po schodach, czując w sobie zbyt wiele energii. Na dosyć spokojnej o tej porze (jakakolwiek by ona nie była, ale raczej nie jest zbyt wcześnie) ulicy kontynuuje nerwowe poruszanie nogą. Czeka około dziesięciu minut, aż taksówka podjedzie pod miejsce w którym stoi. Kiedy w końcu nadjeżdża, dosłownie wrzuca do niej tekturowe pudło, ze złością podając kierowcy adres, nie przejmując się specjalnie tym, by być delikatnym. W zawartość kartonu wchodzi całkiem drogi laptop, który teraz, wnioskując po słowach Nialla, jest jego, ale nie obchodzi go jego los. Agresywnie otwiera pudło, zrzucając pokrywkę na podłogę, i wyjmuje jedną z szarych teczek, której treść przegląda szybko, niedbale kartkując strony.
- Kurwa! – krzyczy, ze złością wyrzucając w górę dłonie nadal trzymające papiery, a taksówkarz też wydaje z siebie krótki krzyk, gwałtownie skręcając kierownicą, mamrocząc pod nosem coś o idiotach, których musi wozić.
Harry nie czuje smutku, co jest dziwne w takiej sytuacji. Osoba w której się zakochał okłamywała go przez cały czas. Czuje złość. Bardzo wiele złości. Czuje złość, która aż wyrywa mu powietrze z płuc, która każe mu rwać włosy z głowy i niszczyć wszystko, co znajduje się w oddaleniu kilkudziesięciu metrów.
Odchyla głowę na siedzeniu, oddychając szybko i głęboko. Nie może się uspokoić, ale, będąc szczerym, nawet nie chce. Jeśli się uspokoi, to poczuje smutek. Między smutkiem a przebaczeniem jest cienka granica. Nie chce jej przekroczyć.
Kiedy dojeżdżają pod jego apartamentowiec, Harry rzuca w kierowcę plikiem pieniędzy i zabiera pudło, szybko wychodząc z taksówki. Nawet nie wie czy jest to niewystarczająca suma, czy właśnie oddał mu połowę swojej wypłaty. Ale szczerze, kto przejmowałby się tym w takiej chwili?
Harry bierze głęboki wdech i wbiega do budynku, natychmiast kierując się ku schodom. Wbiega po nich, przeskakując po cztery schodki naraz i kiedy w końcu dociera pod drzwi Louisa nie fatyguje się czymś takim jak pukanie. Gwałtownie szarpie za klamkę, roztwierając na oścież drzwi. Nie czuje zmęczenia. Wchodzi szybkim krokiem głębiej do domu i widzi siedzących na kanapie Liama, Louisa, Zayna i Nicka. Cóż, może być ciekawie.
Harry staje jak wryty, z zaszokowaniem wpatrując się w czwórkę równie skonfundowanych mężczyzn, siedzących nad dzbankiem zaparzonej melisy. Louis przynajmniej w tym, że uwielbia te głupie ziółka go nie okłamał.
W końcu szatyn odzywa się cicho.
- Myślałem, że jesteś w pracy, Hazz – mówi, spoglądając ze zdenerwowaniem na trzymane przez niego pudło. Zayn wygląda na kompletnie niezainteresowanego, Nick jest jakby lekko przestraszony, a Liam wygląda na spokojnego, ale mimo to jego oddech jest przyspieszony.
- Myślałem, że Zayna nie ma w domu.
- Wrócił – odpowiada Louis zbyt szybko, by nie wzbudziło to jakichkolwiek podejrzeń, a Harry nie może powstrzymać łez ciskających mu się do oczu nie ma pojęcia który raz tego dnia. Nie może uwierzyć, że szatyn tak po prostu przez cały czas mógł go okłamywać, szeptać czułe słówka i całować go, całowaćcałowaćcałować. Nie może uwierzyć, że mógł mówić mu, że go kocha, pozwalać mu opiekować się nim i gotować mu, i oglądać z nim głupie filmy, i przytulać się do niego o każdej porze dnia i rozmawiać na ważne i nic nieznaczące tematy, i grać dla niego, i śpiewać, doprowadzając go do omdlenia. Cholera, nigdy nie da sobie wmówić, że to wszystko, ta cała farsa nic nie znaczyła. Louis mógł go okłamywać w każdej sprawie, mógł płacić Liamowi i Nickowi, mógł mieć świetną zabawę, kiedy razem z Zaynem udawał, że uprawiają seks, ale to uczucie, z jakim Louis na niego patrzył było prawdziwe i nikt i nic nie mogło sprawić, że mógłby sądzić inaczej.
Harry rzuca karton przed siebie, ciskając nim z całej siły o podłogę, i wybiega, nie rzucając nawet jeszcze jednego spojrzenia Louisowi, Nickowi czy komukolwiek. Czuje się zdradzony tak bardzo, jak jeszcze nigdy w życiu. To jest gorsze, niż gdyby Louis przespał się z innym chłopakiem, nawet nie z Zaynem. Mój Boże, Harry naprawdę nie wie w kim się zakochał. Kogo wciąż kocha.

2 komentarze:

  1. Błagam powiedz że Louis chce jakoś chronić Harry'ego przed czymś! To nie do końca ma sens...no i co.
    Gosh, coś się rozjaśniło, tylko nie mam pojęcia co ugh
    Ty to potrafisz rozbudowywać fabułę
    @polishcurls x

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział zajebisty po prostu
    tylko rujnuje mnie od środka to, o co chodzi w tym wszystkim bo chyba nie o to że Louis po prostu chciał mieć Harry'ego ale sam sb nie mógł poradzić bo to było tak troszke dno Lou
    ahh pozostaje czekać na następny rozdział - będziemy oczekiwaLI xd
    życzę zdrowia o ile to taki wypadek o jakim myślę i dużo weny i chęci :3
    @shipp_houis

    OdpowiedzUsuń