Harry nie może sam zapłacić, bo chce oddać cały majątek Lou, zapominalska osobo!
Przepraszam, że tak późno, ale ostatni tydzień przed świętami miałam zawalony niemiłosiernie, a potem tata zabrał mi laptopa. Przepraszam jeszcze raz i spóźnione: Wesołych Świąt! c:
_____________________________________
Harry postanawia nie mówić nic Nickowi o tym, że zemdlał. Utwierdza się w tym, kiedy następnego ranka mężczyzna dzwoni do niego o piątej nad ranem i drze się na niego przez kilka minut po hiszpańsku. Harry cierpliwie czeka, aż w końcu tłumaczy mu, że pomylił numery. Ten mruczy ciche ,,sorry" i rozłącza się. Tak więc Nick jest zestresowany i Styles nie ma pojęcia dlaczego. Nie próbuje z nim porozmawiać, ani się z nim spotkać, bo cóż, normalni ludzie mają pracę i obowiązki i brunet też niedługo będzie je mieć i robi mu się z tego powodu niedobrze. Dlatego idzie porozmawiać z Louisem.
***
Harry oficjalnie nienawidzi swojej pracy. Dochodzi do tego wniosku po godzinie stania za ladą i czucia się jak kompletny idiota. Pewnie wypożyczanie filmów nie powinno być jakoś specjalnie trudne albo męczące, albo wyzwalające w pracownikach negatywne emocje, ale Styles nie ma żadnego, nawet najmniejszego pojęcia co mówić tym ludziom, gdy pytają o jakiś ciekawy horror lub dobre porno. Dlatego postanawia zdać się na to, na czym polega najbardziej. Urok osobisty. Gdy do sklepu wchodzi kobieta - flirtuje. Gdy do sklepu wchodzi mężczyzna - lustruje go i odpowiednio do stylu ubierania się, fryzury i twarzy albo flirtuje, albo stara się być uprzejmy i rozbrajająco szczery. I ku jego zdziwieniu to działa.
Kiedy wraca do domu jest bardziej zmęczony, niż kiedykolwiek w swoim życiu. Pada na łóżko twarzą do dołu i żałuje tego natychmiast po zetknięciu się jego nosa z jakąś zagubioną filiżanką. Wstaje, zgarnia ją i jęcząc idzie powłóczając nogami do kuchni. Wrzuca ją do zlewu i wraca do sypialni. Kładzie się do łóżka nie zaprzątając sobie głowy czymś tak przyziemnym, jak przebieranie się w piżamę.
***
- Harry obudź się - słyszy półszept i ktoś lub coś gwałtownie potrząsa jego ramię.
- Nie - mruczy niewyraźnie, ale dosyć głośno, przeciągając samogłoski. - Zostaw mnie w spokoju kimkolwiek jesteś.
- Tu Nick, głupcze. Wstawaj idziesz ze mną - mówi głos, a natrętna dłoń nie przestaje potrząsać ramieniem.
- Spadaj, nigdzie nie idę - nadal nie otwiera oczu wzdychając głośno.
- Idziesz, wstawaj - odpowiada hardym głosem mężczyzna ciągnąc za kołdrę.
- Nie. Która w ogóle jest godzina?
Nick otwiera usta, ale Harry mu przerywa.
- Nie odpowiadaj. Która by nie była, jest zbyt późna. Więc albo wyjdziesz, albo położysz się koło mnie i też zaśniesz.
- Jest dwudziesta pierwsza, idioto.
Styles natychmiastowo otwiera oczy.
- Och.
- Więc zgaduję, że dzisiaj był twój pierwszy dzień w pracy.
- Ta.
- Jak poszło?
- Jest dwudziesta pierwsza, a ja śpię. Jak myślisz?
- Och.
- Tak.
- Więc nie pójdziesz ze mną na imprezę?
- Nie.
- Czuj się zmuszony.
***
Harry'emu chce się wymiotować i płakać jednocześnie, a nie miał tak odkąd jego kolega w szkole średniej wsadził jego głowę do muszli klozetowej, za bycie homoseksualistą, więc wyciąga z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki notesik i zapisuje datę, a obok odpowiednią notatkę. Odchyla głowę przymykając oczy i głośno wzdycha. Nick namawiając go, żeby jednak zgodził się z nim iść, użył słów ,,będzie fajnie". Natomiast wchodząc do budynku powiedział ,,zapomniałem wspomnieć, że Liam też tu będzie". A to dla Harry'ego kłóciło się ze sobą bardziej, niż najbardziej. Poczuł się oszukany. Grimmy zniknął gdzieś z Paynem już dawno i chłopak miał całkiem uzasadnione podejrzenia na temat tego, co mogą robić w tej chwili. I z tego powodu wszystkie te wymyślne przekąski - cudawianki podchodziły mu do gardła. To był jakiś jebany oficjalny bankiet z wpływowymi mężczyznami w garniturach i kobietami w sukienkach od Coco Channel, a oni po prostu poszli się pieprzyć. I wyglądało na to, że tylko on to zauważył, co było podwójnie przykre. Zdecydował się wyjść godzinę później, gdy granie w Temple Run zaczęło wychodzić mu już uszami, a jakaś kobieta w czerwonej, zbyt obcisłej sukience zaczęła się na niego dziwnie patrzeć, co przyprawiło go o ciarki. Postanowił przed wyjściem wstąpić do łazienki. Doskonale wiedział, że to zły pomysł i doskonale wiedział, że prawdopodobieństwo, że to właśnie tam zniknęli Liam i Nick jest wysokie, ale mózg szeptał ,,nie", a pęcherz krzyczał ,,tak". A krzyk z reguły zagłusza szept. Nie ważne, że szeptać może profesor filozofii, a krzyczeć menel spod spożywczego.
Tak więc Harry z pewną dozą zawahania uchyla drzwi i automatycznie wpada na śmiejących się Nicka i Liama. Oczy tego pierwszego rozszerzają się ze zdziwienia, ale nie przestają być uśmiechnięte i chłopakowi jeszcze bardziej chce się płakać i wymiotować. Obaj mężczyźni są potargani - ich nieco przyklapnięte quiffy są w nieładzie, a policzki są zaróżowione i w oczach Stylesa zbierają się łzy. Zagryza wargę tak mocno, że staje się biała i szybko wybiega z budynku. Nie obchodzi go, czy Nick za nim biegnie, czy nie. Chce tylko jak najszybciej wrócić do łóżka.
***
- Harry, posłuchaj mnie.
- Wypieprzaj, jestem w pracy - odpowiada Harry lekceważącym tonem i brzmi to prawie tak, jakby Nick go nie obchodził, więc jest z siebie dumny. Podchodzi do jakiejś kobiety, która trzyma w rękach płytę. Mówi jej, że widział ten film i naprawdę warto go obejrzeć, co jest ewidentnym kłamstwem, ale ostatnio widział go na Filmweb i miał dziewięć gwiazdek, a to wydaje się być wystarczającym powodem, by go polecić.
- Wyjdę, kiedy mnie wysłuchasz.
- To możesz sobie już przygotować materac i śpiwór - odpowiada wracając za ladę. Upija łyk herbaty żurawinowej i pochyla się nad książką udając, że czyta, chociaż litery tak naprawdę zlewają się w jedno. - Miłego umierania w alejce z kryminałami.
- Czemu akurat tam?
- Bo jest najszersza - odpowiada wzruszając ramionami.
Przez kolejne kilka dni Nick przychodzi do niego do pracy, a potem nachodzi go również w domu nie dając za wygraną. Cały czas powtarza to samo, ale Harry nie chce go słuchać. W końcu pewnego dnia, może dwa tygodnie po niefortunnej imprezie Grimshaw przychodzi do wypożyczalni (której nazwy lepiej przy zielonookim nie wypowiadać, chociaż on sam szczerze mówiąc nie wie, czemu jeszcze się nie zwolnił, skoro zatrudnił się tam tylko dla Nicka) wyglądając na przybitego. Harry ignoruje go wyniośle przeglądając jakieś czasopismo.
- Zerwałem z nim - słyszy i natychmiast przestaje kartkować.
- Nie wierzę ci - mówi ochrypłym głosem, nie podnosząc wzroku. - Nie mogłeś z nim zerwać. Doskonale o tym wiem.
- Ale to prawda.
Harry przygryza wargę mocno zaciskając powieki.
- Nie wierzę ci.
Nick łapie go mocno za brodę i przyciąga jego twarz do góry. Ich nosy dzielą milimetry. Oboje patrzą sobie w oczy. Chłopak z hardością, mężczyzna z pewnego rodzaju delikatnością i czymś, co wygląda jak skrucha i może odrobinę ból. Ale widzi również coś, co jest dziwne, inne, trochę dzikie i właśnie to nie pozwala Stylesowi wierzyć Grimshawowi do końca.
- Mówię prawdę.
Odrywają się od siebie, gdy słyszą głośne chrząkanie, gdzieś nieco po lewej i Harry zamyka oczy ciężko wzdychając, bo zna to chrząkanie.
- Wracaj do pracy, Nick. Zobaczymy się w domu - mówi głosem wypranym z emocji i mentalnie przygotowuje się na wykład od swojego szefa.
***
- Dlaczego to zrobiłeś? - pyta chłopak dmuchając w swój napar z mięty.
- Bo kocham cię bardziej, niż jego.
- Nie. Chcę poznać prawdziwy powód.
- To jest prawdziwy powód.
- Nie, nie jest.
- Jest.
- Nie jest.
- Jest.
- Nie jest.
- Jest.
- Nick!
- Tęskniłem za tobą, okay?! Tęskniłem cholernie, a ty w ogóle się do mnie nie odzywałeś. Pokłóciliśmy się z Liamem o ciebie. Powiedziałem mu, że się na mnie obraziłeś, że jesteś dla mnie ważny. A on zrobił się okropnie zazdrosny, posprzeczaliśmy się o to. Powiedziałem mu, że może powinniśmy zerwać, skoro nie rozumiemy się nawzajem. On powiedział ,,dobra" i ja wyszedłem. Nie jesteśmy już razem.
- To była zwykła kłótnia - prycha Harry. - Nic takiego. Założę się, że niedługo się pogodzicie. Zbyt bardzo wygodnie jest wam razem, zbyt wiele mu zawdzięczasz.
- Więc do mnie nie wrócisz?
- Czemu miałbym?
- Dotychczas...
- Dotychczas nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo głupi byłem, Nick, akceptując to wszystko, to, że jesteś jednocześnie z Liamem i ze mną.
- Więc...
- Muszę to przemyśleć.
Mężczyzna tylko kiwa głową ponuro i wychodzi, a Harry marszczy nos, wzrusza ramionami, śmieje się do siebie i idzie odwiedzić Louisa.
- Idziesz ze mną na imprezę - krzyczy od progu, nawet jeszcze nie wiedząc gdzie jest Tomlinson i czy jest sam. Dawno nie widział Zayna, a przecież czasem musiał zostawać w domu, by być ze swoim narzeczonym.
- Dlaczego? Coś się stało? - pyta szatyn patrząc na niego znad swoich okularów i odkłada książkę na stolik. Tak jak przypuszczał Harry siedzi w salonie, z ciepłymi skarpetkami na stopach i pije herbatę relaksując się.
- Tak.
- Powiesz mi co?
- Nie, ale mam poważny życiowy dylemat.
- Więc zamierzasz się upić?
- No dokładnie.
- Skoro tego właśnie pragniesz - wzdycha ciężko Louis, po czym wyplątuje się z koca i idzie do łazienki wziąć prysznic ciężko powłóczając nogami. Harry uśmiecha się lekko po czym siada na jego miejscu sięgając po pilot.
***
Styles śmieje się niewyraźnie opierając się ciężko na ramieniu niebieskookiego, co wygląda dziwnie, bo starszy chłopak jest od niego niższy o głowę. Nikt nie wie z czego się śmieje, ale nikogo to nie dziwi, bo są w końcu w klubie, a tu każdy jest naćpany, pijany, spocony i napalony.
Harry i Louis są już po kilku shotach, dwóch kieliszkach wódki i przynajmniej pięciu lampkach niezidentyfikowanej cieczy, więc nie zachowują się zbyt trzeźwo. Są prawdopodobnie najbardziej upici w swoim życiu, ale kto by się tym przejmował, skoro ta kanapa ma taki śmieszny kształt, a to krzesło jest takie dziwne, a język plącze się tak, że trudno sklecić zdanie i to jest zabawne i w tym pomieszczeniu jest duszno i po wypiciu alkoholu przyjemne ciepło rozlało się w ich ciałach, a w głowie szumi, a jutro to szumienie zmieni się w przytłaczające dudnienie, ale, naprawdę, nikogo to w tej chwili nie obchodzi.
Nie wiedzą dokładnie kiedy odeszli od baru wchodząc na parkiet albo kiedy zaczęli tańczyć, co właściwie polegało na potykaniu się o powietrze i ocieraniu się o siebie, i wykonywaniu dziwacznych gestów, ale po przypadkowym uderzeniu jakiegoś mężczyzny, którego nikt nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce zostają wyrzuceni z klubu. Nie mają pojęcia jak dotarli do domu, ani dlaczego znaleźli się w jednym mieszkaniu, ale kiedy już znajdują się w jednej sypialni bez większego namysłu, zresztą myślenie w tym wypadku realnie bolało, rozbierają się do bokserek i kładą do jednego łóżka zasypiając niemalże od razu po tym, jak ich głowa dotyka poduszki.
Budzi ich głośne trzaśnięcie drzwiami. Tak głośne, że wstrząsa całym piętrem apartamentowca i na pewno je słychać na wyższych i niższych kondygnacjach.
ZAYN POMYŚLAŁ ŻE LOUIS GO ZDRADZIŁ
OdpowiedzUsuńmogę się założyć, że tak będzie! Albo to Nick...
Jezusie Maryjo co się tu dzieje!
Ej nie przerywa się w takim momencie! Świetny rozdział x
OdpowiedzUsuń@girl_lovesdraco
taka akcja i... koniec rozdziału???????? wtf
OdpowiedzUsuńi jak mam spokojnie zasnąć?
umiesz trzymać w niepewności, chociaż zgaduje ze to był Zayn
wrócił i chciał może zaskoczyc Lou a tu nam - BooBear z innym
szkoda trochę ze nie mogli sb od razu wyjaśnić x
ale niedługo Lou bd z Hazza może i nawet w tym łóżku i nie bd tylko spać (mam nadzieję:))
zajebisty rozdział :3
życzę weny i nie mogę się już doczekać
@bicz_plisss
O boze! To zayn? jesu nieee
OdpowiedzUsuńSwitnie sie czyta szkoda tylko e krotkie rozdzialy