Rozdział VIII

Ten rozdział, zgodnie z obietnicą, dedykuję Ani, która jest upierdliwa, ale bardzo mnie wspiera i zawsze wprawia mnie w dobry humor. Lubi moją żałosną twórczość (TAK!) i czyta ją od samego początku, za co bardzo jej dziękuję, naprawdę cię kocham mimo twojej upierdliwości! Lesbian for Ania i takie tam.
Liczbą komentarzy to się nie popisałyście, ale bardzo, bardzo dziękuję osobom, które komentują.
I w tamtym rozdziale była taka mała aluzja, której nie zauważyłyście. Może to i dobrze.
___________________________________
Harry zamaszyście otwiera drzwi i opiera swoje dłonie na biodrach, wyglądając jak wkurzona mama, czekająca na swojego spóźnionego syna z obiadem. Natomiast Nick wygląda na skruszonego. Mężczyzna skulił się w sobie, jego ramiona i głowa są opuszczone, a stopy nieporadnie szurają po podłodze, kiedy wchodzi do mieszkania swojego chłopaka. Gdy Harry odsuwa się, kiedy próbuje on dać mu szybkiego całusa w usta, grymas na jego twarzy powiększa się.
- Przepraszam kochanie, ja po prostu...
Stara się, by uśmieszek nie wpłynął na jego usta, ale to trudne. Stylesowi naprawdę brakuje jedynie fartuszka.
- Ty po prostu co?
- Ja po prostu jestem zazdrosny. Drzwi trzaskają z hukiem.
- Och. O kogo?
- O Louisa, kochanie - odpowiada spokojnie Nick i kładzie dłonie na ramionach swojego chłopaka, a on mu na to pozwala, gdyż jest kompletnie oniemiały.
- O Louisa - powtarza głupio, patrząc się gdzieś w przestrzeń. - Och.
Nick uśmiecha się wyrozumiale i prowadzi Stylesa na kanapę, a dźwięk, który wydają podeszwy jego eleganckich butów, obijające się o drewnianą podłogę mieszkania, dziwnie brzmi w nienaturalnie cichym domu.
- Porozmawiajmy o tym.
- Tak - zgadza się wciąż lekko otępiały Harry z prychnięciem.
- Kochanie - zaczyna mężczyzna, a Styles się krzywi.
- Słucham.
- Jestem zazdrosny o Tomlinsona, ponieważ spędzasz z nim o wiele więcej czasu, niż ze mną.
- Um... aha?
- Teraz, kiedy już zerwałem z Liamem chciałbym spędzać z tobą więcej czasu. To ja jestem twoim chłopakiem, prawda?
- Tak?
- No właśnie. A kiedy już spędzamy razem czas, to jesteś smutny i na nic nie masz ochoty - robi smutną minkę. - Czy on cię nastawia przeciwko mnie?
Harry parska śmiechem otrząsając się z osłupienia.
- Nie, oczywiście, że nie.
- Bo mam wrażenie, jakby tak było. Jestem zazdrosny tym bardziej, że on jest gejem i może mi ciebie zabrać, a jesteś dla mnie bardzo ważny - jeszcze smutniejsza minka, lekkie drżenie podbródka, bawienie się swoimi palcami, udając zdenerwowanie.
- Oczywiście, że on nie próbuje nas ze sobą pokłócić, przecież on nawet nie wie, że jesteś moim chłopakiem, Nick. Poza tym on też jest w związku i dobrze o tym wiesz. Dlaczego miałbym zostawić ciebie dla niego? - chłopak ma parę pomysłów, ale lepiej o nich nie wspominać. To o wiele rozsądniejsze.
Nick ze smutkiem spogląda w bok, jakby nie był pewien słów zielonookiego, po czym delikatnie splątuje ich palce.
- Dobrze - mówi, po czym uśmiecha się blado. - Dobrze, tak. Wierzę ci - składa drobny pocałunek na jego ustach. Przez sekundę głaszcze jego policzek, patrząc mu głęboko w oczy, po czym niszczy tę chwilę wstając z kanapy.
- Napijesz się herbaty?

***
- Mój chłopak sądzi, że chcesz mnie mu odebrać - Harry śmieje się cicho do siebie, wchodząc do domu  Louisa. Dostał od niego wiadomość, że nie ma Zayna. Wiedział, że po pewnym czasie to stanie się swego rodzaju tradycją, że szatyn będzie informował go o nieobecności swojego narzeczonego, a on będzie leciał do jego mieszkania jak grzeczny piesek, byleby spędzić z nim jak najwięcej czasu.
- Naprawdę? - Tomlinson parska szczerym, promiennym śmiechem, a skóra wokół jego oczu formuje się w delikatne zmarszczki. Harry zastanawia się, czy właśnie nie urodziła się w tym momencie wróżka. Lub coś równie absurdalnego.
- Tak. To było dziwne, kiedy mi mówił o tym, jaki to on nie jest o ciebie zazdrosny, chociaż muszę przyznać, że ma powody - odbiera od chłopaka jaskrawo różowy kubek (Louis jest taki oczywisty, naprawdę) z parującym naparem, tym razem z rumianku i dmucha lekko w powierzchnię patrząc, jak wytwarzają się na niej fale.
- Och, doprawdy? - niebieskooki przechyla głowę patrząc na niego z zainteresowaniem.
- Spędzamy ze sobą dużo czasu, nie wiem, czy zauważyłeś - uśmiecha się lekko, próbując zrobić obojętną minę, ale wychodzi mu to marnie. - Ma prawo być zazdrosny.
- Czy ty - akcentuje to słowo - byłbyś zazdrosny? O mnie?
Pytanie brzmi niewinnie, ale szatyn po wypowiedzeniu go, układa usta w dziubek i upija odrobinę płynu ze swojego kubka (bladoróżowego), mrugając dwa razy. Harry zaczyna czuć się niewygodnie i odrobinę niezręcznie w swoich zbyt obcisłych spodniach.
- W - w jakiej sytuacji? - jąka się i to jest naprawdę, naprawdę żenujące. Chce się zapaść pod ziemię, dostać do środka ziemi, otulić lawą i magmą i czymkolwiek, co jest w środku ziemi i zapaść w sen, i nigdy się z niego nie obudzić. Zamiast tego rumieni się, czując jak kompletny idiota. Louis z nim flirtuje, a on stoi jak kołek i się jąka.
- Gdybym... - waha się myśląc chwilkę. Jego usta są kusząco rozchylone, postawa wyprostowana, a wzrok skierowany gdzieś w bok, w podłogę. - Gdybym był twoim chłopakiem i spędzał dużo czasu z inną osobą, a ty nie wiedziałbyś, co robimy, kiedy jesteśmy sami w domu... Czy byłbyś zazdrosny? Czy chciałbyś, żebym zerwał kontakt z tą osobą? Czy chciałbyś pokazać tej osobie, że jestem tylko twój? Niczyj inny?
Z ust Harry'ego ucieka szybkie westchnięcie.
- Tak, tak. Cholera, byłbym zazdrosny. Ja... tak.
Kiedy w tym pokoju zrobiło się tak gorąco?!
Louis uśmiecha się zadowolony.
- Twój chłopak ma być o co zazdrosny.

Od tamtej rozmowy mijają dwa tygodnie i Harry przez ten czas konsekwentnie chodzi do pracy, spotyka się z Nickiem, nie chcąc, by ten czuł się odrzucony i w każdej wolnej chwili odwiedza Louisa, który chodzi na studia i uczy się naprawdę dużo, czytając ten rodzaj książek, w których Styles nie rozumie co drugiego słowa, ale Tomlinsona wydają się ciekawić. Dlatego kiedy szatyn dzwoni do niego koło dwudziestej odbiera bez zastanowienia, przykładając telefon do twarzy. Nie jest to jego typowa godzina dzwonienia, ale nie przejmuje się tym zbytnio.
- Halo, tu piekarnia ,,Świeża", w czym mogę pomóc?
Louis parska śmiechem.
- To najgorsza nazwa piekarni, jaką mogłeś tylko wymyślić.
- Nie miałem godziny, żeby wymyślić nazwę, przykro mi - udaje urażonego. - Jakiż to powód skłonił twój ładny tyłek do ruszenia się z wygodnego siedziska i wykonania telefonu, do mojej skromnej rezydencji?
Cisza.
- W każdym bądź razie... - odzywa się w końcu Louis, a Harry parska śmiechem. - ... mimo twojego braku elokwencji i tego, że jesteś kompletnym idiotą, mam dla ciebie zaproszenie.
- Czymże sobie na nie zasłużyłem, paniczu Tomlinson?
- To te twoje loki - odpowiada Louis udając zniecierpliwienie i zdenerwowanie, i sarkazm, ale chłopak wie, że on tylko udaje. - Chciałbyś pójść ze mną na domówkę?
- Czy to randka? Masz przecież narzeczonego, ty perwersyjny dupku. Dobrze wiesz, co dzieje się na domówkach. Boję się, że dosypiesz mi coś do drinka i przelecisz w jakiejś obskurnej, obrzyganej łazience, nie dziękuję. Wolę higieniczniejsze miejsca.
- Naprawdę masz o mnie takie złe zdanie?! - krzyczy,
- Szczerze?
- Nie.
- Nie - odpowiada Harry z beztroską i zadowoleniem w głosie, a szatyn się śmieje.
- Dobrze już. Masz ochotę ze mną pójść?
- A co jeśli, będzie tam Zayn?
- Nie jestem głupi, nie będzie go tam.
- A co, jeśli ktoś doniesie Zaynowi, że tam jesteśmy? Razem?
- Nie jestem głupi, nie będzie tam osób, które by to zrobiły.
- A co, jeśli...
- Harry! Wszystko będzie dobrze! I obiecuję, że nie dosypię ci nic do drinka. Zgoda?
- No dobra - zielonooki cmoka z niezadowoleniem.
- Będziesz gotowy za pół godziny?
- Będę.
- To do zobaczenia w holu.
Kiedy dwie minuty później odbiera połączenie od Nicka, z zapytaniem, czy nie miałby ochoty pójść na imprezę, na której, niestety, byłby Liam, ale on spędzałby czas tylko z nim, kłamie mu mówiąc, że musiał zostać dłużej w pracy, by rozpakować nową dostawę.

***
Harry sądzi, że Louis bardzo, bardzo mocno podbarwił określenie ,,domówka". Na domówkach szampan za sto pięćdziesiąt funtów nie leje się litrami, prawda? No więc impreza została urządzona w jakimś apartamentowcu, na najwyższym piętrze, lecz można było też wejść na dach. Mieszkanie było ogromne, chyba dwa razy większe od tego Harry'ego. Wszędzie kręcili się ludzie. Nie byli oni ubrani zbyt swobodnie, ale też nie elegancko. Za to w powietrzu unosił się zapach Chanel i Dior i Calvina Cleina, a na oparciach krzeseł zostało zawieszonych kilka torebek Celine i Givenchy. Styles mógł przysiąc, że koło niego przeszedł mężczyzna wyglądający, jak dokładna kopia Daniela Radcliffe'a, ale może to był on sam. Nie zdziwiłoby go to, jeśli miałby być szczery. Muzyka była głośna, ale nie przytłaczająca. Był to lekki pop i wydawało się, że wszyscy się przy nim dobrze bawią. Kilka ciał ruszało się w przypadkowych miejscach, a reszta piła swoje drinki rozmawiając ze sobą w niewielkich grupkach.
Louis owinął swoje palce wokół nadgarstka Harry'ego i poprowadził go w głąb mieszkania, do kuchni. Na wyspie kuchennej stało kilkadziesiąt butelek o różnej wielkości, kształcie i kolorze. Tomlinson odwrócił się do przyjaciela opierając tyłkiem o wyspę.
- Czego pan sobie życzy? - uśmiecha się.
- Słońce, czyj to dom?
- Mojego znajomego.
- Masz bogatych znajomych.
- Tak, wiem - odpowiada z uśmiechem. - Więc?
- Ja... Szampana. Daj mi szampana.
- Dobrze, ale myślałem, że zaszalejesz - odpowiada, po czym wyciąga dwie szklanki z półki znajdującej się nad zlewem i do jednej wlewa to, o co poprosił go zielonooki, a do drugiej nalewa sobie tequili. Podaje szklankę przyjacielowi, po czym znowu ujmuje w dłoń jego nadgarstek i ciągnie go w stronę salonu, gdzie znajduje się najwięcej osób. Harry niepewnie upija łyk musującego płynu i uśmiecha się, czując jego posmak w gardle. Jest naprawdę dobry, ale nie spodziewał się, by mogło być inaczej.
Znajdują jakąś wolną kanapę, na której zajmują miejsce, siadając zbyt blisko siebie, gdyż obok nich wepchnęła się jakaś para, która chyba próbowała połknąć siebie nawzajem (Midniiiight Memoriees ooo przyp. autor.). Tak. To chyba jednak była domówka.
- Opowiedz mi o właścicielu tego mieszkania - uśmiecha się Styles, zwracając do Louisa.
- Jest wysoki.
Harry śmieje się.
- I?
- I gorący.
- Jak się poznaliście?
- Na imprezie brata ciotecznego Zayna, który przedstawił nas sobie.
- Uhmm - uśmiecha się leniwie. - Jak ma na imię?
- Czemu pytasz?
- Chcę jakoś zacząć rozmowę.
- Liam.
- Och - brunet naprawdę czuje, jak niewidzialna pięść uderza go z całej siły w serce. - A na nazwisko?
- Payne.
Niedobrzeniedobrzeniedobrze. Jest gorzej, niż niedobrze. Jest fatalnie. Bardzo, bardzo fatalnie. Jest okropnie, jest...
- Harry? - pyta szatyn ze zmartwieniem w głosie. - Wszytko okay?
- Tak, tak. Jasne, pewnie. Po prostu znam go i nie jesteśmy w najlepszych stosunkach - uśmiecha się niemrawo, ale jest to tak krzywy uśmiech, że wygląda on bardziej jak grymas.
- Och. Ja... jeśli chcesz, to możemy wyjść albo...
Tak! Proszę, tak! To byłoby zbawieniem, zróbmy to!
- Nie, co ty, Louis. Zostańmy, nie ma sprawy. Tu jest dużo ludzi, może nawet nie będę musiał się z nim widzieć.
- Okay, dobrze - chłopak uśmiecha się. - Zatańczymy?
Ale jak na zawołanie z kąta pokoju dobiega ich głośny, perlisty śmiech i to jest cholernie znajomy dźwięk, a czarny quiff jest znajomy jeszcze bardziej i cholera, jest naprawdę niedobrze. Harry'emu chce się płakać.
- Co tu robi mój prawnik? - słyszy głos Tomlinsona i, naprawdę, czy mogłoby być jeszcze gorzej? - Czy on nie zerwał z Liamem?
- Moglibyśmy wyjść na dach się przewietrzyć? Jest mi strasznie duszno - mówi nienaturalnie wysokim głosem uporczywie starając się nie patrzeć w tamten cholerny kąt.
- Tak, tak. Jasne - uśmiecha się szatyn, odsuwając od siebie zdziwienie, po czym prowadzi Harry'ego do windy, układając dłoń na dole jego pleców. Nie narzeka. Ale kiedy wychodząc z windy wpada prosto na Liama, zdecydowanie ma powód, by trochę ponarzekać.
- Witaj, Harry - Payne uśmiecha się. Dla Stylesa wygląda to fałszywie, dla Louisa sympatycznie.
- Hej - odpowiada i jest zły na siebie, bo jego głos nadal jest wysoki. Nie brzmi to zbyt męsko.
- Co sprowadza cię w moje skromne progi? - jego ohydny uśmiech poszerza się, gdy delikatnie zataczając koła dłonią, miesza trzymanego szampana.

3 komentarze:

  1. uuuuu to teraz się będzie działo :p świetny rozdział ♥
    btw przeczytałam "ten rozdział dedykuję Ani" i takie awh jaka kochana c: hah a potem zdałam sobie sprawę, że to nie chodzi o mnie, ale i tak mi miło :p
    @girl_lovesdraco

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczułam się jak idiotka, bo naprawdę nie załapałam aluzji, ale przeczytałam poprzedni rozdział jeszcze raz, ten też trochę rozjaśnił i mam kilka pomysłów.
    Więc Zayn zna Liama, a co za tym idzie i Nicka, w poprzednim rozdziale rozmawiali. Jednak nadal nie wiem o co dokładnie im chodzi, a jeśli nie wiesz o co chodzi, to cchodzi o pieniądze, więc pewnie planują oskubać Harry'ego a co za tym idzie i Louisa... Tylko co to za umowa?
    Moje wnioski są jakie są, pewnie mylę się w wielu kwestiach, ale to tylko pokazuje jak bardzo się wciągnęłam...
    Pewnie dlatego jestem też upierdliwa, za co strasznie przepraszam! I dziękuję za dedykację, to bardzo miłe :)
    Rozdział świetny jak zwykle i czekam na następny ��
    @polishcurls

    OdpowiedzUsuń
  3. akcja będzie, tylko żeby się nie pozabijali xd
    okey Lou zna Liama okey Zayn też musi go znać okey
    niech Harry zostawi tg dupka Nicka
    wolałem sobie nie wyobrażać jego śmiechu bo dostalbym szału x
    czekam na nn i życzę jak zawsze dużo weny @shipp_houis

    OdpowiedzUsuń