Hej! Więc tak. Rozdział jest krótki, przepraszam, ale kompletnie nie miałam weny. To ff będzie też publikowane tutaj, więc jeśli ktoś woli czytać na Tumblrze, to ma taką okazję, tylko miło by mi było, gdybyście o tym napisały w komentarzu i dawały serduszka tam. Poza tym zaczęłam pisać mini story. Pierwszą część macie tutaj. Zaplanowałam, że to ff będzie miało mniej - więcej 10 rozdziałów, ale może wyjść mniej, a może więcej, zobaczymy.
Miłego czytania. xx
_______________________________________
Od tamtej rozmowy mijają dwa dni i Harry ma już serdecznie dość ciągłych telefonów i esemesów od Nicka. Tęskni za nim, nawet bardzo, ale ma przeczucie, że jeśli przetrzyma go jeszcze troszkę dobrze na tym wyjdzie. Nick złamuje się dnia piątego. Przychodzi pod nowy dom Harry'ego, za który sam płaci i dzwoni dzwonkiem. Kiedy chłopak otwiera drzwi stwierdzając, że czas już minął, ten nie tracąc czasu przyciąga go do siebie jego twarz ujmując w dłonie i całuje długo i głęboko.
Miłego czytania. xx
_______________________________________
Od tamtej rozmowy mijają dwa dni i Harry ma już serdecznie dość ciągłych telefonów i esemesów od Nicka. Tęskni za nim, nawet bardzo, ale ma przeczucie, że jeśli przetrzyma go jeszcze troszkę dobrze na tym wyjdzie. Nick złamuje się dnia piątego. Przychodzi pod nowy dom Harry'ego, za który sam płaci i dzwoni dzwonkiem. Kiedy chłopak otwiera drzwi stwierdzając, że czas już minął, ten nie tracąc czasu przyciąga go do siebie jego twarz ujmując w dłonie i całuje długo i głęboko.
- Przepraszam cię - szepce nadal go nie puszczając. Po minucie lub dwóch odsuwa się sięgając do prawej kieszeni. Wyciąga ciemne, prostokątne pudełko i wręcza Harry'emu, który uśmiecha się lekko zarumieniony. Na poduszeczce leży czarny, matowy zegarek. Pomiędzy białymi, tykającymi wskazówkami znajduje się napis Rolex i zielonooki uśmiecha się szerzej.
***
Drugi raz widzi Louisa w sklepie z płytami. Obserwuje go zza półki i patrzy, jak wybiera on sobie płytę The Kooks, po czym idzie do kasy i płaci za nią. Jego czy znowu są pozbawione emocji, a Harry czuje, jak w pokoju robi się zimniej.
Trzeci raz widzi Louisa w księgarni. Dziwi się, że chłopak chodzi do zwykłych sklepów, jak przeciętny Londyńczyk. Patrzy, jak wybiera on trzy książki i płaci za nie dokupując jeszcze papier do pakowania prezentów. Nadal jest przerażająco pusty.
Tej nocy słyszy ohydny odgłos uderzania ramy łóżka w ścianę. Przekręca się i próbuje zasnąć, ale ma wrażenie, że mu się to nie uda. Naprawdę. Za tę kasę, którą Nick płaci za to mieszkanie nie powinny dochodzić do jego domu takie dźwięki.
Trzeci raz widzi Louisa w księgarni. Dziwi się, że chłopak chodzi do zwykłych sklepów, jak przeciętny Londyńczyk. Patrzy, jak wybiera on trzy książki i płaci za nie dokupując jeszcze papier do pakowania prezentów. Nadal jest przerażająco pusty.
Tej nocy słyszy ohydny odgłos uderzania ramy łóżka w ścianę. Przekręca się i próbuje zasnąć, ale ma wrażenie, że mu się to nie uda. Naprawdę. Za tę kasę, którą Nick płaci za to mieszkanie nie powinny dochodzić do jego domu takie dźwięki.
Zayna poznaje jakiś tydzień potem. Dotąd nie wymyślił planu, który pozwoliłby mu na częstsze spędzanie czasu z Louisem, ale stwierdza, że siedzenie w domu w niczym mu nie pomoże, więc po prostu idzie pod drzwi niedawno poznanego chłopaka ze szklanką w ręce.
- Hej - uśmiecha się. - Mógłbym pożyczyć od ciebie szklankę cukru? - pyta i teraz zdaje sobie sprawę, jak idiotycznie to brzmi. Kiedy powie o tym Nickowi na pewno go wyśmieje i będzie mu to wypominał do końca życia.
- Tak, jasne - uśmiecha się szatyn nieco smutno, po czym odsuwa się, by wpuścić Harry'ego do środka. Zielonooki ma deja vu, dopóki nie dostrzega rozłożonego na kanapie ciemnowłosego chłopaka ze zdjęcia.
- Hej - mówi do niego nieśmiało, a Mulat podnosi się na dźwięk jego głosu. Harry na moment zapomina jak się oddycha, bo ma wrażenie, że znajduje się w domu, w którym mieszkają dwie najpiękniejsze osoby na Ziemi. To zdjęcie nie oddawało nawet jednej dziesiątej tego, jak było naprawdę. Cholera, mógł sobie wziąć to zdjęcie, bo to nie była fotografia zwykłych ludzi.
- Cześć - uśmiecha się podając mu rękę, a jego uścisk jest silny. Ma też piękny głos. Nie tak piękny, jak Louis, ale jemu trudno dorównać. - Jestem Zayn Malik - mówi tonem, który miał chyba zasugerować chłopakowi, że jego nazwisko coś znaczy albo chociaż powinno znaczyć. Cóż, nie jest tak. - A ty?
- Harry S - Cox - przeklina siebie w duchu i ma ochotę schować się przed oceniającym, podejrzliwym wzrokiem Mulata.
- Mieszkasz wyżej, tak? Słyszałem, że Millera zgarnęła policja, jakiś czas temu.
- Słyszałeś?
- Tak. Nieczęsto bywam w domu.
- Czemu? - pyta Styles, ale wystarczy mu obrzucenie wzrokiem stolika, który teraz nie jest pełen książek, ale zamiast nich stoi na nim popielniczka z jointem, żeby domyślić się co to za sprawy. Nie ma co do tego pewności i to pewnie całkiem ostre zarzuty, ale chłopak jest z natury podejrzliwy i czasami ma nieco zbyt wybujałą wyobraźnię.
- Och... Mam często różne sprawy do załatwiania.
- Uhm - kiwa się na swoich stopach trwając w niezręcznej ciszy, która nie trwa długo, bo po chwili słyszy dźwięk szkła rozbijającego się o podłogę, głośny huk i soczyste kurwa dochodzące wyraźnie z kuchni. Biegnie tam razem z Zaynem i widzi skręcającego się z bólu Louisa tuż obok rozbitego kieliszka. Chłopak trzyma się za nogę i jest dla Harry'ego jasne, że spadł z krzesła łamiąc ją. Jest dla niego jasne również czyja to wina. Tylko mu mogło się to przydarzyć.
***
- Zraniłem go Nick - jęczy zielonooki.
- Nie zraniłeś - mruczy delikatnie mężczyzna bawiąc się loczkami młodszego, który leży na jego brzuchu, przez co głos chłopaka wysyła przyjemne wibracje do jego ciała.
- Zraniłem. Widziałem, jak go bolało. On cierpiał Grimmy. Przeze mnie. I wkurwiłem Zayna. On wyglądał przerażająco, jego oczy stały się czarne, serio.
- Ale przeprosiłeś.
- Ja się tam prawie rozpłakałem, ale mimo to nie sądzę, by to w jakikolwiek sposób poprawiło moją żałosną sytuację.
- Przecież to nie przez ciebie.
- Ale czuję się, jakby tak było.
- Nic mu nie będzie.
- Powiedz to karetce, która go zabrała! - krzyczy chłopak zrozpaczonym głosem. - Oni mnie nienawidzą.
- Nie dramatyzuj.
***
- Hej Nick! - mówi Liam wesołym tonem składając soczysty pocałunek na policzku mężczyzny. Harry odwraca głowę czując obrzydzenie i w dalszym ciągu kręci się na obrotowym krześle, co sprawia, że robi mu się jeszcze bardziej niedobrze, ale nie przejmuje się tym, robiąc to coraz szybciej i szybciej. Wie, że pewnie teraz posyłają mu oni wszystkowiedzące spojrzenia. Nie obchodzi go to.
- Czy on musi to robić? - pyta potem, kiedy Payne wychodzi.
- To mój chłopak, słońce. To byłoby dziwne, gdyby tego nie robił.
- Super, ale niech nie robi tego przy mnie.
***
Harry przełyka wielką gulę w gardle i delikatnie puka do drzwi. Czuje ulgę, gdy widzi, że w pokoju nie ma nikogo oprócz Louisa.
- Cześć - mówi i stara się, by jego głos jak najlepiej wyrażał skruszenie.
- Hej - odpowiada chłopak i lekko poprawia się na poduszkach uśmiechając się. To ten uśmiech ze zmarszczkami wokół oczu, to dobrze. - Wejdź - prosi go, widząc jego niepewność.
- Ja... przyniosłem pomarańcze.
- Dobrze, dziękuję. Połóż je na stoliku.
- Um... Nie byłem pewny, czy mogę przychodzić, ale... Cóż, chciałem cię jeszcze raz przeprosić, nie sądzę, żeby tamte...
- Och daj spokój - przerywa mu stanowczo. - To nie twoja wina, to ja wyjątkowo popisałem się swoją niezdarnością. Nie przepraszaj, naprawdę nie ma za co - poszerza uśmiech wskazując zielonookiemu miejsce. - Cieszę się, że mnie odwiedziłeś. Do tej pory cały czas sterczał tu Zayn i szczerze powiedziawszy miałem go już serdecznie dość.
- Boli cię wciąż?
- Odrobinkę, jak poruszam nogą, ale to nic. Złamanie nie jest skomplikowane, jutro wracam do domu.
- Naprawdę? To chyba dobrze, prawda?
- Tak - śmieje się. - Ale dla mnie to i tak wieczność. Tu jest strasznie nudno, wiesz? Zayn pomyślał o tym, żeby przynieść mi laptopa, a nie o tym, żeby wziąć książki. Zachowuje się tak, jakby mnie zupełnie nie znał - wzdycha ciężko.
- Um... Mogę ci przynieść kilka, jeśli chcesz.
- Nie, nie trzeba. Do jutro wytrzymam. Ale w ramach tego, że musisz mi jakoś zadośćuczynić to, co mi zrobiłeś masz się mną opiekować dopóki nie zdejmą mi gipsu - mówi groźnie, ale jego oczy śmieją się i Harry zastanawia się czym jest to spowodowane.
- Okay, nie ma sprawy - odpowiada z uśmiechem. - Pozwolisz, że zacznę od zaraz.
- Dobra. Więc proszę mi poprawić poduszkę - mówi, co zielonooki od razu wykonuje. - Teraz obierz mi pomarańczę i podziel na cząstki.
Harry robi wszystko, o co go Louis poprosi, a potem rozmawiają, rozmawiają i w końcu pielęgniarka wygania bruneta i Nick jest wkurzony, bo nie mógł się do niego dodzwonić, ale to wszystko jest nieważne, bo spędził miłe popołudnie i jest szczęśliwy.
Następnego dnia odbiera go ze szpitala, bo Zayn nie może tego zrobić i zawozi do jego domu samochodem Nicka. Pomaga mu się ułożyć na kanapie, przynosi niezliczoną ilość poduszek i gotuje spaghetti carbonara na obiad. Jedzą makaron oglądając jakieś filmy na DVD i to wszystko jest takie naturalne, jakby robili to od wieków. Potem Harry zmywa naczynia i wcale nie czuje się dziwnie pod wwiercającym się w jego brzuch wzrokiem Louisa. Robi chłopakowi kolację w postaci kanapek z nutellą i oglądają jeszcze jeden lub dwa filmy komentując je głośno i nabijając się z bohaterów. Styles wraca do siebie późno w nocy, zanosząc przedtem szatyna do łóżka, pomagając mu ułożyć się wygodnie i stawiając na szafce nocnej szklankę wody.
- Nie sądzisz, że twoja pomoc powinna działać dwadzieścia cztery godziny na dobę? - pyta Tomlinson przymykając lekko oczy z uśmiechem.
- Nie sądzę, by mojemu chłopakowi się to spodobało - odpowiada Harry gładko. Zgasza światło i wychodzi z mieszkania swojego nowego przyjaciela.